No to jak z tym jedzeniem w szkołach?

Wszyscy dobrze wiemy, że od września weszły do szkół nowe przepisy dotyczące żywności sprzedawanej w sklepikach czy bufetach szkolnych (a nawet jak ktoś nie wiedział, to na pewno zauważył pustki na pólkach).


Co się zmieniło?

Nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia sprawiła, że od 1 września w szkolnych sklepikach zabrania się sprzedaży tzw. śmieciowego jedzenia, czyli zawierającego znaczne ilości składników niezalecanych dla rozwoju dzieci. To ma sens, ale! Przepisy określają również konkretne ilości cukru oraz soli, które mogą zawierać produkty sprzedawana w szkolnych sklepikach. W związku z tym w szkole nie można zakupić już napojów gazowanych, ani niektórych rodzajów soków. Nie można już kupować batonów, czekolady, niektórych produktów mlecznych, zapiekanek, hamburgerów, kawy(!) itp. Bardzo dużo firm, w momencie wejścia w życie nowelizacji, nie przystosowała jeszcze swoich produktów do zmian, w związku z czym początkowo półki świeciły pustkami. Teraz już się to nieco zmienia.

Zdrowa żywność

Zdrowe rzeczy oczywiście też mogą być dobre, co do tego chyba nie ma wątpliwości. Teraz mamy w bufecie świetne sałatki, jogurty z owocami i kanapki, chociaż to zawsze w naszym bufecie było. Trzeba było jedynie użyć trochę więcej kreatywności i udoskonalić i urozmaicić te produkty. Niestety wraz ze zdrowiem idzie coś innego – koszty. Według moich obserwacji sporo rzeczy teraz podrożała. Kiedyś można było kupić dobrą sałatkę z majonezem(który teraz jest zakazany) za 3,5 zł. Teraz z kolei w ofercie jest inna sałatka, ale kosztuje ona już 5 zł. Mimo wzrostu cen, w moim szkolnym bufecie nadal jest spory ruch, jednak nie wszystkie szkoły mają tyle szczęścia. Niektórzy właściciele byli zmuszeni zamknąć swoją szkolną działalność ze względu na brak dochodów. Myślę, że to trochę nie fair.

Ale ja mam 18 lat

I odżywiam się zdrowo. Mimo to czasem mam ochotę na cole czy czekoladę. Przed każdym stresującym sprawdzianem czy kiedy miałam zły dzień kupowałam sobie coś słodkiego. A teraz? Został mi odebrany rytuał, który praktykowałam już od dwóch lat. No i wiecie co jeszcze? Mam 18 lat i nie mogę wypić w szkole kawy! To dopiero niezły żart. Taka ustawa w podstawówkach jest świetnym pomysłem, bo dzieciaki jeszcze nie są świadome, jak powinny się odżywiać. Kupują sobie pełno chipsów i batonów, a potem źle się czują i są grube. Ale zakaz kupowania kawy i kanapki z majonezem w liceum? To już jest absurd.

Jeśli podoba Ci się w naszym pastelovvym świecie polub nasz fanpage, aby być na bieżąco!

alicjadominika

3 myśli w temacie “No to jak z tym jedzeniem w szkołach?

  1. Muriel Meg pisze:

    Nowe przepisy to totalny idiotyzm. Czy oni w ogóle wpadli na pomysł że dzieciak w drodze do szkoły mija co najmniej 2 sklepy spożywcze z których na lighcie może kupić czekoladę, colę czy chipsy a kiedy wróci do domu zje przesolone ziemniaki i wybije herbatkę posłodzoną wedle uznania, 3 łyżeczkami cukru? Absurd.. Na szczęście powoli omijają te normy i większość produktów wraca do sklepików a mdłe obiady ze stołówek nie są masowo wyrzucane na śmietnik.
    Farciara, masz kawę w szkole! 😀 Ja osobiście chodziłam do sklepiku od święta.. szkolnym rytuałem było kupowanie chałek z ketchupem i kolorowego kwaśnego cukru w podstawówce i chrupek bekonowych w gimnazjum.. pychota 😛 ale jak patrzę na te gigantyczne kolejki które nie dość że przepłacają to jeszcze kupują totalne pierdoły to mnie strzela ://
    może powinni wprowadzić system na kartki? XD

    Polubienie

  2. Maya Zann pisze:

    Przecież to oczywiste, że w tym nowym prawie o jedzeniu w szkołach, chodzi oczywiście o zyski jakich firm, które oferują tzw. zdrowe jedzenie. Lobby wygrało i nasz ‚rząd’ wprowadził to coś… jest kasa i wszystko gra.

    Polubienie

Dodaj komentarz